USB-C to naprawdę ciekawa sprawa, bo tak naprawdę nie jest to tylko kolejny typ wtyczki, jak np. microUSB, ale cała platforma umożliwiająca obsługę różnych standardów komunikacyjnych. Jednym z najbardziej wszechstronnych i zaawansowanych jest Thunderbolt – obecnie Thunderbolt 3 i 4 korzystają właśnie z tego złącza. Daje to ogromne możliwości, bo przez jedno gniazdo USB-C można przesyłać nie tylko dane (i to w tempie nawet do 40 Gb/s!), ale też obraz 4K, a nawet ładować laptopa czy telefon. W praktyce, takie podejście jest bardzo cenione w branży, szczególnie tam, gdzie liczy się wygoda, minimalizm stanowiska pracy (np. jeden kabel do monitora, internetu, zasilania). Moim zdaniem to, że Thunderbolt i USB-C się „spotkały” to jeden z większych game-changerów, jeśli chodzi o ergonomię i uniwersalność sprzętu komputerowego. Warto też wiedzieć, że nie każde USB-C ma Thunderbolta, ale każde Thunderbolt 3/4 korzysta z fizycznego złącza USB-C. To takie niuanse, które często wychodzą dopiero przy doborze sprzętu lub konfiguracji stanowiska pracy. Z moich obserwacji wynika, że coraz więcej urządzeń przenośnych oraz stacji dokujących inwestuje właśnie w tę technologię – głównie ze względu na jej elastyczność i wydajność. Nie bez powodu Thunderbolt uchodzi za profesjonalny standard dla wymagających użytkowników.
Wielu osobom USB-C może kojarzyć się po prostu z uniwersalnym złączem do ładowania i przesyłu danych, ale tu łatwo się pomylić, jeśli chodzi o konkretne standardy komunikacyjne. RJ45 to po prostu fizyczny port sieciowy do Ethernetu – nie ma nic wspólnego z USB-C, bo służy do zupełnie innych celów i opiera się na innej technologii transmisji (Ethernet, a nie USB czy Thunderbolt). SATA z kolei to typowy interfejs do połączenia dysków twardych i SSD z płytą główną, najczęściej 'siedzi' wewnątrz komputera, nie korzysta z żadnego złącza przypominającego USB-C i nie integruje się z tym standardem w sensie sygnałowym. Lightning, choć bywa mylony z USB-C ze względu na rozmiar i zastosowanie w smartfonach, to tak naprawdę autorskie złącze firmy Apple, wykorzystywane tylko w ich wybranych urządzeniach i niekompatybilne z Thunderboltem czy USB-C (chociaż sprzęt Apple stopniowo przechodzi właśnie na USB-C). Typowym błędem jest założenie, że skoro coś da się podłączyć kablem, to porty są zamienne albo współpracują ze sobą – a to zupełnie inny świat standardów i protokołów. W praktyce, tylko Thunderbolt rzeczywiście 'dogaduje się' z USB-C na poziomie fizycznym i logicznym, bo korzysta z tego samego gniazda, przesyłając jednocześnie bardzo zaawansowane sygnały (dane, obraz, zasilanie). Takie uproszczenia, że wszystkie nowe złącza to jedno i to samo, prowadzą potem do niemiłych niespodzianek w codziennej pracy z urządzeniami – czasem nawet kabel fizycznie pasuje, ale nic się nie dzieje, bo standardy są różne. Branżowo przyjęło się, że przed zakupem sprzętu dobrze jest dokładnie sprawdzić, jakie protokoły i funkcje obsługuje dane USB-C, bo samo gniazdo to dopiero początek historii.