Falownik to kluczowy element napędu bezreduktorowego w nowoczesnych dźwigach elektrycznych, zwłaszcza tych stosowanych w dźwigach osobowych i towarowych o wysokiej sprawności. Jego główną rolą jest precyzyjna regulacja częstotliwości i napięcia zasilania silnika, dzięki czemu uzyskujemy płynną zmianę prędkości jazdy kabiny, delikatny start oraz hamowanie, co znacząco wpływa na komfort pasażerów i żywotność urządzenia. Moim zdaniem, bez falownika nie ma co nawet marzyć o prawdziwie energooszczędnym i cichym dźwigu – to jeden z tych wynalazków, które zrewolucjonizowały branżę. W technice dźwigowej, zgodnie z wytycznymi norm PN-EN 81 oraz najlepszymi praktykami producentów, napędy bezreduktorowe praktycznie zawsze współpracują z silnikami synchronicznymi napędzanymi przez falowniki. Dzięki temu uzyskuje się bardzo wysoką sprawność energetyczną i niskie zużycie elementów mechanicznych, bo nie mamy tu klasycznej przekładni. W praktyce, w nowoczesnych budynkach biurowych czy apartamentowcach, gdzie liczy się też oszczędność miejsca i estetyka, systemy MRL (Machine Room-Less) praktycznie zawsze wykorzystują właśnie taki zestaw: falownik + silnik bezreduktorowy. Warto też wiedzieć, że falownik umożliwia różne tryby pracy, np. odzysk energii przy hamowaniu (rekuperacja), co dodatkowo obniża koszty eksploatacji windy. To jest już standard, a nie żadna egzotyka na rynku!
Częstym źródłem pomyłek przy temacie napędów bezreduktorowych w dźwigach elektrycznych jest utożsamianie ich z klasycznymi rozwiązaniami mechanicznymi z przeszłości. Przekładnie planetarne czy ślimakowe były i są stosowane w dźwigach starszego typu, gdzie silnik wymagał redukcji obrotów, by uzyskać odpowiednią siłę i prędkość na linach nośnych. Jednak w napędzie bezreduktorowym cała idea polega na wyeliminowaniu pośrednich przekładni – silnik (najczęściej synchroniczny) napędza bęben bezpośrednio, a za kontrolę prędkości i momentu odpowiada urządzenie elektroniczne, czyli falownik. Przekładnia planetarna oraz ślimakowa to komponenty typowo mechaniczne, zwiększające masę oraz komplikujące układ, a przy tym generujące straty energii i wymagające regularnego serwisowania – moim zdaniem to już trochę przeżytek w nowoczesnych windach osobowych. Z kolei silnik pierścieniowy był popularny kilkadziesiąt lat temu w układach z przekładnią, ze względu na łagodny rozruch, ale w napędzie bezreduktorowym używa się raczej silników synchronicznych z magnesami trwałymi, bo są lżejsze, cichsze i o wiele sprawniejsze. Stosowanie falownika to nie tylko wygoda, ale konieczność – normy branżowe jasno wskazują, że precyzyjna regulacja prędkości i pozycjonowania kabiny to obecnie standard, którego nie da się osiągnąć samą przekładnią czy tradycyjnym silnikiem bez wsparcia elektroniki. Mylenie tych pojęć to, niestety, wciąż częsty błąd, zwłaszcza u osób, które nie miały styczności z nowymi technologiami windowymi. Trzeba więc patrzeć na praktykę i aktualne wymagania rynku – a tu bez falownika ani rusz.