Prawidłową czynnością po uzyskaniu wymaganej długości liny w czasie montażu zawiesia kabiny jest zabezpieczenie końcówki liny. To taki praktyczny detal, który bardzo często jest lekceważony, a moim zdaniem świadczy o profesjonalizmie. Chodzi o to, żeby zapobiec rozwarstwieniu się splotu liny stalowej, co może prowadzić do jej osłabienia lub w najgorszym przypadku do rozkręcenia takiej liny. Zabezpieczenie wykonuje się najczęściej poprzez lutowanie, stosowanie tulejek albo owijanie końcówki drutem wiązałkowym. W branżowych normach – chociażby w PN-EN 13411-2 – zwraca się wyraźnie uwagę, że każda obrabiana lina powinna mieć solidnie zabezpieczoną końcówkę zaraz po przycięciu, zanim ktokolwiek zacznie montować zawiesie, zakładać kliny czy inne elementy zaczepowe. To jest taka podstawa, żeby całość konstrukcji była rzeczywiście bezpieczna i bezproblemowa w dalszym użytkowaniu. Z mojego doświadczenia – nie raz widziałem, jak ktoś pominął ten krok i potem trzeba było kombinować, bo druty z liny zaczynały się rozchodzić. Dopiero na tak zabezpieczonej linie można spokojnie zabierać się za resztę montażu, czyli zakładanie klinów czy zacisków. To naprawdę wpływa na trwałość i bezpieczeństwo całego układu zawiesia, także trochę taka inwestycja w spokój podczas późniejszej eksploatacji.
W tej sytuacji łatwo się pomylić, bo wiele osób skupia się na mocowaniu elementów mechanicznych, takich jak klin czy zacisk, myśląc, że to jest najważniejsze na samym początku. Jednak kolejność wykonywania czynności przy montażu zawiesia kabiny jest bardzo ściśle powiązana z bezpieczeństwem i trwałością układu. Zakładanie klina od razu po ustaleniu długości liny to spory błąd, bo nie mamy pewności, czy końcówka liny nie zacznie się rozwarstwiać, zanim zakończymy montaż. Podobnie jeśli zaczniemy od zaciągania klina liną, możemy narazić się na uszkodzenie splotu liny – to szczególnie niebezpieczne przy nowych, jeszcze nie zabezpieczonych odcinkach. Montując zacisk bez wcześniejszego zabezpieczenia końcówki, też ryzykujemy, że lina się rozplącze, a zacisk nie będzie miał odpowiednich warunków do prawidłowego działania. W praktyce często widzę, że młodzi monterzy popełniają ten błąd, bo chcą szybko przejść do części 'mechanicznej', zapominając o najważniejszej rzeczy na początek – o odpowiednim zabezpieczeniu końcówki liny. To jest taki drobiazg, który może zaważyć na bezpieczeństwie całej konstrukcji. Standardy branżowe, np. PN-EN 13411, jasno mówią o tej kolejności i naprawdę warto się tego trzymać. Pomijanie tego etapu może prowadzić do późniejszych awarii, a czasem nawet do poważnych wypadków. Od razu po docięciu i ustaleniu długości liny najpierw zabezpieczamy końcówkę, a dopiero potem przystępujemy do dalszego montażu. To nie tylko rutynowa formalność, ale realna ochrona przed kosztownymi i groźnymi konsekwencjami.