Dokumentem, w którym zapisuje się wszystkie działania związane z eksploatacją dźwigu osobowego, jest właśnie dziennik konserwacji. Tak naprawdę to podstawa każdej profesjonalnej obsługi technicznej wind, bo pozwala na bieżąco monitorować, co z urządzeniem się działo i kto przy nim pracował. Przepisy, na przykład Rozporządzenie Ministra Gospodarki dotyczące warunków technicznych dozoru technicznego, jasno mówią o obowiązku prowadzenia takiego dziennika. W praktyce – jak przyjeżdża inspektor z Urzędu Dozoru Technicznego, pierwsze, o co pyta, to właśnie dziennik. Wpisuje się tam nie tylko konserwacje, ale też wszelkie naprawy, wymiany części, przeglądy, a nawet drobne interwencje, które teoretycznie nie są wymagane przepisami, ale mogą mieć wpływ na bezpieczeństwo. Z mojego doświadczenia mogę powiedzieć, że dobrze prowadzony dziennik potrafi uratować skórę w sytuacji spornego zdarzenia lub wypadku, bo wszystko jest czarno na białym udokumentowane. Dziennik jest też dla kolejnych ekip, które będą przy windzie pracować – widzą, co było robione, mogą szybciej zdiagnozować ewentualne usterki. W branży to już taki standard – bez dziennika ani rusz, bo bezpieczeństwo i dokumentacja idą tu w parze.
Myląc dziennik konserwacji z innymi dokumentami, łatwo pominąć bardzo istotne kwestie z punktu widzenia eksploatacji dźwigu osobowego. Spis sytuacji awaryjnych, choć brzmi dość poważnie, w praktyce nie jest formalnym dokumentem narzuconym przez przepisy. Takie spisy mogą się pojawić lokalnie w firmie, ale nie mają tej rangi ani zakresu co dziennik konserwacji. Harmonogram konserwacji to zupełnie coś innego – to plan, zestawienie terminów planowanych przeglądów, które służy głównie do organizacji pracy i zapobiegania zaległościom, ale nie odnotowuje faktycznie przeprowadzonych działań. Natomiast kalendarium prac serwisowych nie ma określonej, jednolitej formy, często bywa po prostu uproszczonym wykazem wykonanych czynności, bez szczegółowych opisów, osób odpowiedzialnych i podpisów. Takie podejście często prowadzi do braku pełnej dokumentacji, a w razie kontroli UDT lub zdarzenia losowego szybko okazuje się, że czegoś brakuje. Z mojego punktu widzenia wiele osób popełnia błąd, myśląc o dokumentacji wind jak o „jakimś tam papierze”. Tymczasem to dziennik konserwacji jest dokumentem oficjalnym, wymaganym i chroniącym zarówno użytkowników, jak i techników. Bez niego nie można udowodnić, że urządzenie było prawidłowo serwisowane, a to może rodzić poważne konsekwencje prawne i techniczne. Dobrą praktyką branżową jest prowadzić dziennik szczegółowo – nawet drobne wpisy mają potem znaczenie. Właśnie takie szczegóły odróżniają profesjonalną eksploatację od amatorskiej. W dokumentacji wind nie chodzi o „odhaczenie obecności”, tylko o realną kontrolę bezpieczeństwa i historii urządzenia.