Organ właściwej jednostki dozoru technicznego przeprowadza czynności związane z badaniem doraźnym właśnie po wystąpieniu sytuacji wypadkowej. Jest to jasno określone w przepisach dotyczących dozoru technicznego, a dokładniej ustawa o dozorze technicznym i rozporządzenia wykonawcze do niej. Kiedy dochodzi do zdarzenia potencjalnie niebezpiecznego, na przykład awarii urządzenia, wypadku przy pracy z udziałem urządzenia technicznego lub sytuacji zagrażającej bezpieczeństwu ludzi czy środowisku, kontrola doraźna jest obowiązkowa. Ma ona na celu sprawdzenie stanu technicznego urządzenia, wyjaśnienie przyczyn zdarzenia oraz ocenę, czy urządzenie nadaje się do dalszej eksploatacji. Z mojego doświadczenia wynika, że takie badania bywają bardzo skrupulatne – inspektor sprawdza nie tylko miejsce awarii, ale bardzo często też dokumentację, historię przeglądów oraz sposób eksploatacji. To jest taki moment, gdzie wszystkie procedury bezpieczeństwa są bardzo dokładnie analizowane. Praktyka pokazuje, że po takich inspekcjach często wprowadzane są zmiany organizacyjne lub techniczne, żeby podobna sytuacja nie powtórzyła się w przyszłości. Tak więc, znajomość tych procedur to podstawa w pracy technika czy inżyniera odpowiedzialnego za urządzenia objęte dozorem.
Wiele osób myli się, zakładając, że czynności związane z badaniem doraźnym może zainicjować na przykład konserwator lub użytkownik urządzenia, albo że wystarczy do tego tylko zanik zasilania elektrycznego. Z punktu widzenia prawa i praktyki branżowej takie podejście jest błędne. Badanie doraźne ma charakter reaktywny i przeprowadza się je w sytuacjach wyjątkowych, najczęściej po zdarzeniu potencjalnie zagrażającym bezpieczeństwu – na przykład po awarii, wypadku czy też incydencie, który mógłby doprowadzić do szkody. Inicjatywa konserwatora lub użytkownika, choć ważna w kontekście codziennego nadzoru nad stanem technicznym urządzenia, nie jest wystarczającą podstawą do wszczęcia formalnych czynności przez organ dozoru technicznego. Podobnie, sam zanik zasilania, nawet jeśli wywoła krótkotrwałe przestoje lub drobne komplikacje, nie stanowi przesłanki do badania doraźnego – jest to raczej kwestia bieżącej eksploatacji, którą rozwiązują serwisanci lub konserwatorzy. Typowym błędem jest też mylenie rutynowych działań eksploatacyjnych z formalnymi procedurami dozoru technicznego. Moim zdaniem, wynika to częściowo z nieznajomości struktury prawnej albo z praktyki zakładowej, gdzie rola dozoru technicznego bywa niedoceniana. Dobrą praktyką jest pamiętać, że dozór techniczny działa właśnie wtedy, gdy pojawia się realne zagrożenie – a nie na życzenie lub w przypadku drobnych incydentów. Taka wiedza zdecydowanie przydaje się w pracy i pozwala uniknąć błędnych decyzji organizacyjnych.