W dzienniku konserwacji urządzenia dźwigowego odnotowuje się tylko te informacje, które bezpośrednio dotyczą utrzymania bezpieczeństwa i sprawności technicznej windy czy innego dźwigu. Koszt wykonania usługi, czyli wysokość zapłaty za przegląd czy naprawę, nie jest wpisywany do tego dokumentu. To nie jest informacja techniczna – nie wpływa na ocenę stanu urządzenia ani na historię jego serwisowania. Zresztą, w praktyce konserwator skupia się na tym, by precyzyjnie opisać czynności techniczne: datę przeglądu, co dokładnie zrobił, jakie ewentualne nieprawidłowości wykrył i jak je usunął, kto był obecny przy czynnościach oraz jakie miał uprawnienia. Oczywiście, imię, nazwisko konserwatora i numer jego zaświadczenia kwalifikacyjnego są obowiązkowe – to podstawa, żeby potwierdzić, że czynności wykonała osoba z odpowiednimi uprawnieniami. Generalnie branża kładzie nacisk na transparentność i bezpieczeństwo, a nie na aspekty finansowe, które są rozliczane osobno, w ramach faktur czy umów serwisowych. Moim zdaniem to dobrze, bo dziennik jest potem podstawą do analizy technicznej urządzenia, a nie rozliczeń finansowych. W codziennej praktyce widzę, że jeśli ktoś wpisuje tam cokolwiek o kosztach, to popełnia ewidentny błąd formalny, bo taka informacja jest po prostu zbędna z punktu widzenia inspekcji czy audytu UDT.
Często spotyka się przekonanie, że w dzienniku konserwacji zapisuje się niemal wszystko, co związane z obsługą dźwigu, łącznie z danymi osobowymi czy dokumentami konserwatora. Jednak to tylko część prawdy. Dziennik nie jest po to, żeby rozliczać kwestie finansowe czy administracyjne – jego głównym zadaniem jest dokumentowanie stanu technicznego, wykonywanych czynności przeglądowych oraz potwierdzenie, że obsługę prowadziła osoba z właściwymi kwalifikacjami. Stąd obecność rubryk na imię, nazwisko, datę przeglądu czy numer zaświadczenia kwalifikacyjnego. Wszystko to można potem zweryfikować podczas kontroli i w razie potrzeby prześledzić historię zdarzeń technicznych danego urządzenia. Natomiast temat kosztów za wykonanie usługi całkowicie omija tę dokumentację. To jest typowy błąd, który zdarza się osobom spoza branży lub początkującym konserwatorom, czasem też wynika z mylenia dokumentacji technicznej z rozliczeniową. Branżowe standardy jasno wskazują, że dziennik konserwacji ma być narzędziem czysto technicznym – nie znajdziesz tam informacji o tym, ile ktoś zarobił za przegląd czy naprawę. Jeśli wpiszemy tam takie dane, inspektor UDT najpewniej uzna to za nadużycie i poprosi o korektę. Z mojego doświadczenia wynika, że osoby, które tego nie rozumieją, często mają problem z poprawnym prowadzeniem dokumentacji, a to prowadzi potem do nieporozumień przy kontrolach. Dlatego warto pamiętać, że dziennik konserwacji dźwigu to nie miejsce na kwestie rachunkowe – liczą się wyłącznie rzetelne, szczegółowe wpisy dotyczące aspektów technicznych i bezpieczeństwa urządzenia.