Odpowiedź 30 dni jest jak najbardziej poprawna, bo dokładnie taki okres wynika z analizy tabeli i obowiązujących w branży przepisów dotyczących dozoru technicznego. Przeglądy konserwacyjne dźwigów osobowych muszą być wykonywane właśnie co 30 dni, żeby utrzymać je w pełnej sprawności. Z mojego doświadczenia wynika, że regularność tych przeglądów naprawdę robi różnicę – łatwiej wychwycić drobne usterki, zanim przerodzą się w poważne awarie, które potrafią zatrzymać windę na dłużej. Branżowe standardy, jak choćby te określone w Rozporządzeniu Ministra Przedsiębiorczości i Technologii z 30 października 2018 r., jasno wymuszają taki termin. Największym zagrożeniem przy zbyt rzadkiej konserwacji jest po prostu ryzyko związane z bezpieczeństwem użytkowników – moim zdaniem wielu ludzi tego nie docenia. Wyobraź sobie blok mieszkalny z jedyną windą, która staje z powodu zaniedbań – dramat. W praktyce firmy konserwujące mają cały kalendarz regularnych wizyt, sprawdzają stan lin, mechanizmów drzwi, układów bezpieczeństwa, no i smarowanie prowadnic. To nie jest tylko papierologia, ale konkretna, codzienna troska o bezpieczeństwo ludzi i niezawodność sprzętu. Im częściej, tym lepiej, ale 30 dni to taki złoty środek – ani za często, żeby nie generować niepotrzebnych kosztów, ani za rzadko, by nie narażać użytkowników. Zresztą, jeśli porównasz to z innymi urządzeniami z tabeli, to właśnie dźwigi osobowe i te dla niepełnosprawnych mają najkrótsze okresy przeglądów, bo odpowiadają za transport ludzi, a tu nie ma miejsca na ryzyko. To trochę jak z samochodem – jeśli codziennie nim jeździsz, nie czekasz pół roku na wymianę oleju, prawda?
Wskazanie dłuższego niż 30-dniowego interwału przeglądowego dla dźwigów osobowych to dość częsty błąd wynikający z mylenia różnych typów dźwigów lub urządzeń transportowych. Przegląd co 60 dni faktycznie obowiązuje wyłącznie dla dźwigów towarowych małych i tych, do których osoby nie mają prawa wstępu do kabiny – to zupełnie inna kategoria z punktu widzenia ryzyka i eksploatacji. Jeszcze dłuższe okresy, takie jak 90 czy 180 dni, nie mają żadnego uzasadnienia w obowiązujących przepisach dla dźwigów osobowych i mogłyby prowadzić do poważnych konsekwencji technicznych i prawnych. W praktyce takie wydłużanie przerw między przeglądami wiązałoby się ze zwiększonym ryzykiem awarii, a nawet zagrożeniem dla użytkowników – co jest absolutnie nie do zaakceptowania w branży zgodnej z polskimi i europejskimi standardami bezpieczeństwa. Typowy błąd polega też na założeniu, że podobnie jak w przypadku prostszych urządzeń technicznych, dźwigi osobowe mogą pracować dłużej bez kontroli. To bardzo mylące, bo urządzenia przeznaczone do transportu osób są narażone na dużo większe obciążenia i znacznie ostrzejsze wymagania kontrolne – zarówno pod względem mechanicznym, jak i elektronicznym. Z mojej perspektywy konserwatora największym problemem jest bagatelizowanie tych terminów i traktowanie ich jako biurokratycznego obowiązku, podczas gdy chodzi tu o realne bezpieczeństwo ludzi. Pominięcie odpowiednio częstych przeglądów może prowadzić do szybkiego zużycia elementów, korozji lub nawet awarii układu bezpieczeństwa. Dobre praktyki branżowe oraz normy, takie jak PN-EN 81-20 czy wytyczne UDT, jednoznacznie określają te minimalne okresy. Moim zdaniem, zawsze należy kierować się rygorystycznymi przepisami, bo to nie tylko wymóg formalny, ale i praktyczny zdrowy rozsądek.