Dodatek mocznika do dawki pokarmowej stosuje się głównie w żywieniu bydła, bo ich układ trawienny, a dokładnie żwacz, pozwala na efektywne wykorzystanie tego związku. Mocznik jest tzw. białkiem niebiałkowym (NPN), które mikroorganizmy żwacza potrafią rozkładać i z niego syntetyzować własne białka. Dobre praktyki branżowe jasno mówią, że odpowiednio dozowany mocznik w diecie bydła może zastąpić część tradycyjnego białka paszowego, na przykład śruty sojowej czy rzepakowej, co przekłada się na konkretne oszczędności w gospodarstwie. Ważne jest jednak, żeby nie przesadzić z ilością – zbyt dużo mocznika w dawce może być toksyczne. W praktyce najczęściej miesza się go z innymi paszami, żeby zapewnić równomierne pobieranie i uniknąć nagłych zatruć. Doświadczenie pokazuje, że przy dobrze zbilansowanej dawce i fachowym doradztwie, mocznik sprawdza się szczególnie w żywieniu krów mlecznych czy opasów, kiedy ceny białka roślinnego idą w górę. Co ciekawe, używanie mocznika w żywieniu bydła jest zatwierdzone przez polskie i europejskie normy żywienia i jest powszechnie praktykowane nawet w dużych gospodarstwach. Także, moim zdaniem, znajomość stosowania mocznika w żywieniu bydła to kluczowa rzecz dla każdego rolnika zajmującego się produkcją zwierzęcą – no i pozwala lepiej zarządzać kosztami produkcji.
Stosowanie mocznika w żywieniu zwierząt to temat, który często budzi kontrowersje i sporo nieporozumień, zwłaszcza, gdy chodzi o różne gatunki. Wiele osób myśli, że skoro mocznik jest źródłem azotu, to można go używać zamiennie w diecie różnych zwierząt gospodarskich. To jednak nie jest takie proste. Konie, świnie i indyki mają zupełnie inny układ trawienny niż bydło, przede wszystkim brak im żwacza z bogatą mikroflorą, która jest niezbędna do efektywnego rozkładu mocznika i przetworzenia go na białko mikrobiologiczne. U koni już bardzo niewielkie ilości mocznika mogą prowadzić do poważnych zaburzeń metabolicznych, a nawet zatruć – ich przewód pokarmowy nie jest przystosowany do radzenia sobie z takim związkiem. Podobnie u świń, które są zwierzętami jednokomorowego żołądka – tu mocznik praktycznie natychmiast się wchłania, zanim zdąży być wykorzystany przez mikroorganizmy, co grozi ostrym zatruciem amoniakiem. U drobiu, w tym indyków, sytuacja jest jeszcze bardziej ryzykowna, bo ich metabolizm jest bardzo wrażliwy na wszelkie zmiany składu azotu w paszy i nawet niewielki dodatek mocznika może być śmiertelny. Częstym błędem jest myślenie, że nowoczesne technologie żywieniowe pozwalają zastępować białko paszowe wszędzie, gdzie się da, ale tu trzeba pamiętać o biologicznych ograniczeniach organizmu każdego gatunku. Praktyka i wytyczne weterynaryjne jednoznacznie odradzają stosowanie mocznika w żywieniu innych zwierząt niż przeżuwacze. Także, z mojego doświadczenia, najlepiej trzymać się sprawdzonych standardów i nie ryzykować eksperymentów, które mogą skończyć się poważnym problemem zdrowotnym w stadzie.