Najwyższa jakość pokarmowa zielonki z traw przypada właśnie na fazę strzelania w źdźbło oraz początek kłoszenia. W tym okresie rośliny mają jeszcze bardzo wysoką zawartość białka, są soczyste, delikatne i łatwo strawne. To takie optimum – zanim trawy zaczną tworzyć ziarniaki, a ich tkanki zaczną drewnieć, mamy najwięcej energii i składników odżywczych. W praktyce gospodarstw mlecznych czy nawet mięsnych wszyscy starają się właśnie wtedy kosić, bo jakość paszy ma kluczowe znaczenie dla wydajności zwierząt. Zresztą normy żywieniowe i zalecenia specjalistów, jak Instytut Zootechniki czy podręczniki rolnicze, wyraźnie podkreślają, że opóźnienie terminu koszenia prowadzi nie tylko do spadku zawartości białka, ale też znacznego wzrostu włókna surowego. Ten ostatni jest trudnostrawny, przez co pasza robi się mniej wartościowa i mniej chętnie pobierana przez bydło. Moim zdaniem, nawet jeśli pogoda nie sprzyja i trzeba czekać na odpowiedni moment, to lepiej czasem zaryzykować krótkie okno pogodowe właśnie na początku kłoszenia, niż później żałować obniżonej jakości siana czy sianokiszonki. Tak się też robi na pokazowych plantacjach czy w nowoczesnych gospodarstwach – wszystko po to, by zwierzęta dostawały najbardziej wartościową paszę.
Wybierając fazę kwitnienia roślin jako optymalny termin koszenia traw na zielonkę, łatwo można się pomylić, bo to już okres ewidentnie zbyt późny. Wtedy zdecydowanie spada zawartość łatwo przyswajalnego białka, a mocno rośnie poziom włókna surowego, co obniża strawność oraz wartość energetyczną paszy. Widać to zwłaszcza na łąkach, gdzie po takim opóźnionym zbiorze siano jest twardsze, bardziej łykowate i zwierzęta mają problem z pobieraniem. Faza dojrzałości woskowej ziarniaków to już w ogóle skrajność – wtedy trawa w zasadzie przestaje być paszą zielonkową, bo jej główną masę stanowią już praktycznie ziarna, a pozostała biomasa jest zdrewniała i uboga w składniki odżywcze, przez co nadaje się raczej jako ściółka niż wartościowa pasza. Faza krzewienia roślin to natomiast etap bardzo wczesny, gdzie owszem, białka jest sporo, ale biomasa jest bardzo niska – plon z hektara byłby śmiesznie mały i nieopłacalny, nawet przy najlepszych chęciach. Często początkujący lub osoby nie znające praktyki mylą wysoką soczystość i delikatność młodych roślin z wartością pokarmową całej zielonki. To nie jest takie proste, bo trzeba patrzeć nie tylko na chemiczny skład, ale i na ekonomię produkcji oraz wygodę zbioru. Dlatego fachowe źródła i podręczniki wskazują fazę strzelania w źdźbło i początek kłoszenia jako moment, w którym bilans składu chemicznego i ilości masy daje najbardziej wartościową paszę. Przekładanie koszenia na późniejsze fazy zawsze kończy się spadkiem jakości, a zbyt wczesny zbiór to strata potencjalnego plonu.