Podczas układania dawki pokarmowej dla bydła faktycznie zaczynamy od pasz objętościowych soczystych, takich jak kiszonki, zielonki czy sianokiszonki. To jest podstawa, bo właśnie te pasze są najważniejszym składnikiem bazy żywieniowej krów, zwłaszcza w gospodarstwach nastawionych na produkcję mleka. Ich wysoka zawartość wody, odpowiednia ilość energii i mikroelementów sprawiają, że można na nich oprzeć większość dawki. To trochę tak, jakbyś budował dom i najpierw stawiał fundament – dopiero później dokładamy inne elementy. Z mojej praktyki wynika, że najpierw trzeba policzyć, ile tych mokrych, soczystych pasz masz do dyspozycji i jaką wartość pokarmową one mają (np. jednostki owsiane, białko ogólne, składniki mineralne). Dopiero po rozplanowaniu pasz objętościowych soczystych dokłada się resztę, czyli suche objętościowe, potem treściwe, a na końcu koryguje się minerały i witaminy. Tak zalecają też podręczniki i normy żywieniowe, np. INRA czy polskie normy IZ PIB. Jeśli odwrócisz tę kolejność, łatwo przesadzić z energią czy białkiem albo niepotrzebnie podnieść koszty żywienia, bo pasze objętościowe soczyste są zwykle najtańszym źródłem energii i białka. W praktyce zawsze lepiej zaczynać od tego, co masz na podwórku w silosie czy pryzmie, bo to ogranicza zużycie droższych komponentów.
Wiele osób przy układaniu dawki pokarmowej dla bydła na początku bierze pod uwagę pasze treściwe albo od razu skupia się na związkach mineralnych. To dość częsty błąd, zwłaszcza u osób, które nie mają jeszcze dużego doświadczenia w praktycznym bilansowaniu żywienia. Pasze treściwe, takie jak śruty czy zboża, są bardzo ważne dla dużej produkcji mleka, ale ich ilość i rodzaj powinny być dobierane dopiero po ustaleniu, ile bydło zje pasz objętościowych – tych soczystych i suchych. Jeśli zaczniemy od treściwych, łatwo można przedawkować energię na początku, a wtedy bilans całej dawki się rozjeżdża. Związki mineralne, z kolei, są kluczowym elementem, ale korektę mineralną robi się dopiero na końcu, gdy już wiadomo, ile podstawowych składników jest w paszach objętościowych i treściwych – dzięki temu nie ma ryzyka niedoborów ani kosztownych nadmiarów. Pasze objętościowe suche, jak siano, są ważne jako źródło struktury dla żwacza, ale mają niższą zawartość energii niż kiszonki czy zielonki i nie są bazą, tylko uzupełnieniem dawki. Planując od nich, łatwo zapomnieć o ogromnej roli soczystych pasz, które dostarczają bydłu większości składników pokarmowych. Moim zdaniem, takie myślenie bierze się z przekładania uproszczonych schematów z podręczników lub ze złych nawyków utrwalonych jeszcze z czasów, gdy pasze soczyste były trudno dostępne. W nowoczesnej produkcji żywca i mleka, zwłaszcza przy obecnych standardach i zaleceniach, zaczynamy od tego, co najważniejsze i najobfitsze w dawce, czyli właśnie od pasz objętościowych soczystych. Wszystko inne dopasowuje się dopiero potem, żeby uniknąć błędów w bilansie i niepotrzebnych kosztów.