Siano łąkowe to absolutna podstawa w żywieniu koni, nie tylko w Polsce, ale praktycznie na całym świecie, gdzie prowadzi się tradycyjną hodowlę. Moim zdaniem nie ma nic ważniejszego w diecie konia niż dobrej jakości włókno pochodzące właśnie z siana łąkowego, bo to ono zapewnia prawidłowe funkcjonowanie układu pokarmowego. W praktyce siano łąkowe jest źródłem długowłóknistej celulozy, która pobudza perystaltykę jelit, ogranicza ryzyko kolki i pozwala koniom realizować naturalną potrzebę żucia przez wiele godzin dziennie. Żaden inny komponent nie zastąpi tak skutecznie tej funkcji. Standardy branżowe, które znajdziesz chociażby w zaleceniach Polskiego Związku Hodowców Koni albo podręcznikach weterynaryjnych, zawsze wskazują siano jako bazę diety – reszta to dodatki, uzupełnienia, coś ekstra. Co ciekawe, siano łąkowe w odróżnieniu od siana z koniczyny czy innych roślin motylkowych, ma optymalnie zbilansowany stosunek białka do włókna i nie powoduje problemów metabolicznych, które mogą się pojawić przy nadmiarze koniczyny. Przy żywieniu paszami treściwymi (jak owies) czy nawet warzywami łatwo o zaburzenia, jeśli zabraknie tej właśnie „bazy”. W praktyce na każdy kilogram owsa czy innych dodatków powinno przypadać co najmniej 1,5-2 kg siana dziennie – i to jest taka złota zasada każdego stajennego. Moim zdaniem osoby, które regularnie podają koniom siano łąkowe, mają mniej problemów zdrowotnych w stadzie. To taka trochę oczywistość, ale często pomijana na rzecz „cudownych” dodatków i pasz.
Wiele osób sądzi, że podstawą diety konia powinno być ziarno owsa, bo koń to w końcu zwierzę użytkowe, które potrzebuje energii do pracy. To jednak częsty błąd. Owszem, owies jest cennym składnikiem paszy treściwej, szczególnie dla koni pracujących intensywnie, ale nie może być bazą diety – podawany w nadmiarze prowadzi do kwasicy, ochwatu czy nawet wrzodów żołądka. Ziarno jest dodatkiem energetycznym, nie rdzeniem żywienia. Podobnie z sianem z koniczyny – teoretycznie brzmi dobrze, bo ma sporo białka, jednak praktyka pokazuje, że nadmiar białka z koniczyny obciąża nerki i sprzyja problemom z układem moczowym, a także może prowadzić do rozluźnienia kału. Koniczyna, zwłaszcza ta późno koszona lub zanieczyszczona grzybami, bywa także przyczyną alergii i zaburzeń trawiennych. Jeśli chodzi o marchew pastewną, to świetny smakołyk i źródło witamin, ale traktuje się ją raczej jako dodatek, nagrodę czy urozmaicenie, a nie coś, co powinno stanowić trzon żywienia. W rzeczywistości koń potrzebuje dużo włókna, żeby jego układ pokarmowy prawidłowo pracował – to wynika z budowy przewodu pokarmowego, który przystosowany jest do trawienia dużych ilości włóknistych roślin. Również zalecenia branżowe, zarówno krajowe, jak i światowe (np. NRC 2007), jasno mówią o konieczności zapewnienia stałego dostępu do siana jako podstawowej paszy objętościowej. Z mojego doświadczenia wynika, że kiedy bazą żywienia jest coś innego niż siano łąkowe, prędzej czy później pojawiają się kłopoty zdrowotne – i to zarówno u źrebiąt, jak i dorosłych koni. Warto też wiedzieć, że siano łąkowe, ze względu na swoją strukturę i skład, ogranicza nudę w stajni, zespół stereotypii i inne zaburzenia behawioralne, które pojawiają się, gdy koń nie ma co żuć przez dużą część dnia. To dlatego prawidłowa odpowiedź zawsze będzie wskazywała na siano łąkowe jako bazę, a wszystko inne traktujemy wyłącznie pomocniczo.