Kreda pastewna to absolutna podstawa, jeśli chodzi o uzupełnianie wapnia w diecie bydła. W praktyce rolniczej jest stosowana od lat i większość hodowców nawet sobie nie wyobraża żywienia krów mlecznych bez tego dodatku. Moim zdaniem to jedno z najprostszych i najskuteczniejszych rozwiązań – wprowadzenie kredy pastewnej do mieszanek treściwych czy mineralnych pozwala zabezpieczyć potrzeby mineralne krów, zwłaszcza w okresach intensywnej laktacji, kiedy zapotrzebowanie na wapń gwałtownie rośnie. Najfajniejsze jest to, że kreda pastewna nie tylko dostarcza odpowiedniej ilości wapnia, ale jest też dobrze przyswajalna przez organizm zwierzęcia. Branżowe standardy żywienia wyraźnie wskazują, że wapń to jeden z kluczowych minerałów dla prawidłowego rozwoju kośćca, produkcji mleka czy nawet funkcjonowania układu nerwowego bydła. Wszelkie poważne niedobory odbijają się na zdrowiu i produktywności stada, więc stosowanie kredy pastewnej to naprawdę żaden luksus, tylko normalna praktyka. Dobrze pamiętać, że nie należy przesadzać z dawkami, bo nadmiar też może zaszkodzić, ale ogólnie to podstawa, jeśli widać niedobory wapnia w żywieniu. Warto stosować ją regularnie, zwłaszcza przy bazowaniu na paszach objętościowych ubogich w ten pierwiastek.
W żywieniu bydła łatwo się pomylić, bo na rynku jest sporo różnych dodatków mineralnych i nie zawsze od razu wiadomo, do czego służą. Melasa bywa czasem postrzegana jako uniwersalny dodatek, ale jej główną rolą jest dostarczanie energii w postaci łatwo przyswajalnych cukrów. W praktyce stosuje się ją dla poprawy smakowitości i zwiększenia pobrania pasz, ale z wapniem ma bardzo mało wspólnego i raczej nie rozwiąże problemów z niedoborem tego pierwiastka. Z kolei sól pastewna rzeczywiście jest potrzebna w żywieniu bydła, bo krowy mają duże zapotrzebowanie na sód i chlor, ale jej głównym zadaniem jest uzupełnianie tych właśnie składników mineralnych, a nie wapnia. W branżowych zaleceniach wyraźnie się o tym pisze – sól pastewna to podstawa, ale w innym kontekście niż wapń. Mocznik pastewny to już całkiem inna bajka – to źródło niebiałkowego azotu, stosowane przy uzupełnianiu białka ogólnego w dawkach opartych głównie na kiszonce i sianie. Mocznik pomaga poprawić wykorzystanie pasz ubogich w białko, ale absolutnie nie jest dodatkiem mineralnym i nie nadaje się do uzupełniania wapnia. Częsty błąd polega na wrzucaniu wszystkich dodatków do jednego worka, tymczasem każdy z nich spełnia konkretną rolę. Wapnia nie da się skutecznie uzupełnić ani melasą, ani solą, ani mocznikiem. Standardy żywieniowe i doświadczenie praktyków jednoznacznie wskazują, że to właśnie kreda pastewna jest rekomendowana, jeśli chodzi o niedobory wapnia – to takie podstawowe abecadło żywienia bydła, które warto mieć w małym palcu, żeby nie popełnić kosztownych błędów w żywieniu stada.