Rozwój przedżołądków u cieląt faktycznie jest silnie stymulowany obecnością włókna w paszy. W praktyce najczęściej stosuje się tu pasze stałe, na przykład dobrej jakości siano czy startery z dodatkiem sieczki. Chodzi o to, że włókno pokarmowe ma kluczowe znaczenie dla mechanicznego pobudzania ścian żwacza – to taki naturalny "masaż" od środka. Dzięki temu rozwijają się brodawki żwaczowe, co przekłada się bezpośrednio na efektywność trawienia w dorosłym wieku. Bez odpowiedniej ilości włókna przedżołądki – szczególnie żwacz – rozwijają się wolniej, a to w praktyce prowadzi do problemów z wykorzystaniem pasz objętościowych po odsadzeniu. Samo podawanie mleka czy pasz płynnych nie wystarcza, bo nie wywołuje tej mechanicznej stymulacji. Często spotyka się praktykę zbyt długiego karmienia cieląt tylko mlekiem, przez co ich żwacz potem "nie nadąża" za potrzebami rosnącego organizmu. Moim zdaniem warto pamiętać, że różne źródła włókna mają trochę inne działanie – grube siano bywa lepsze niż drobna sieczka, bo lepiej pobudza ruchy żwacza. Branżowe standardy, jak chociażby zalecenia Instytutu Zootechniki, jasno wskazują, że optymalny rozwój przedżołądków to przede wszystkim dostęp do włóknistych pasz już od bardzo młodego wieku. Z mojego doświadczenia wynika, że cielęta, które jak najwcześniej dostają do wyboru siano i mączkę paszową z udziałem włókna, są potem dużo lepiej przygotowane do przejścia na pasze stałe – szybciej rosną i mają mniej problemów zdrowotnych.
Wielu uczniów, a także początkujących hodowców, myli czynniki wpływające na rozwój przedżołądków u cieląt, opierając się na intuicji lub stereotypach żywieniowych. Często wydaje się, że skoro białko jest bardzo ważne dla wzrostu młodego organizmu, to zapewne odpowiada także za rozwój układu pokarmowego – jednak nie do końca tak to działa. Białko jest niezbędne do budowy tkanek i zapewnienia odpowiednich przyrostów masy ciała, ale nie stymuluje mechanicznie ścian żwacza ani nie wpływa bezpośrednio na rozwój brodawek żwaczowych. Podobna sytuacja jest z żelazem – to ważny mikroelement, niezbędny do tworzenia hemoglobiny i zapobiegania anemii, natomiast nie wiąże się on z pobudzaniem przedżołądków. W przypadku probiotyków warto zauważyć, że rzeczywiście ich podawanie wpływa korzystnie na mikroflorę przewodu pokarmowego, poprawia ogólną odporność i może ograniczać biegunki u cieląt. Jednak sama obecność probiotyków nie daje tej fizycznej stymulacji, jaką wywołuje włókno pokarmowe. Typowym błędem jest także skupianie się tylko na składnikach odżywczych, a zapominanie o funkcji mechanicznej pożywienia. Kluczowy dla rozwoju przedżołądków jest właśnie kontakt z paszą zawierającą odpowiednią ilość strukturalnego włókna, które pobudza ruchy żwacza i rozwija jego powierzchnię chłonną. Branżowe źródła, jak podręczniki zootechniczne czy zalecenia żywieniowe, mocno podkreślają, że bez tego elementu nawet najlepiej zbilansowana dawka pod względem białka czy minerałów nie pozwoli osiągnąć pełnego potencjału rozwoju przedżołądków. Moim zdaniem, zbyt częste skupianie się wyłącznie na parametrach chemicznych paszy to poważny błąd myślowy – trzeba patrzeć na nią całościowo, w tym na teksturę i zawartość włókna.