Rezerwa na poziomie 25% odnosi się do pasz objętościowych soczystych, czyli takich, które zawierają dużo wody – przykładem jest właśnie kiszonka z kukurydzy. W praktyce przy sporządzaniu preliminarza paszowego na gospodarstwie zawsze trzeba uwzględnić, że podczas przechowywania, transportu i skarmiania tych pasz mogą pojawić się spore straty – czasem nawet więcej niż się wydaje na pierwszy rzut oka. Kiszonka z kukurydzy, mimo że jest świetnym źródłem energii dla bydła, potrafi się psuć, ubywać przez zagrzewanie, czy chociażby przez to, że trochę zostaje na maszynach lub nie wszystko da się wykorzystać do końca. Dlatego właśnie przyjęto, że rezerwa na poziomie 25% jest tu najbardziej racjonalna – pozwala zabezpieczyć się przed niedoborami w sezonie. Stosuje się to powszechnie, bo lepiej mieć trochę zapasu, niż później kombinować z dokupowaniem pasz, które zwykle są już wtedy droższe. Takie podejście widać w zaleceniach Instytutu Zootechniki czy podręcznikach do produkcji zwierzęcej. Warto też pamiętać, że inne pasze – jak suche siano czy pasze treściwe – mają mniejsze straty, więc te rezerwy są niższe. Moim zdaniem dobrze jest pamiętać o tej zasadzie przy każdym planowaniu żywienia – rezerwa to nie jest przesada, tylko zabezpieczenie przed realnymi stratami, które zawsze mogą się pojawić.
Wiele osób wybierając inne odpowiedzi może się kierować nieco mylnymi skojarzeniami dotyczącymi strat podczas przechowywania różnych rodzajów pasz. Przykładowo, siano łąkowe jest paszą objętościową, to prawda, lecz zalicza się do pasz objętościowych suchych – dla nich standardowo przyjmuje się rezerwę na poziomie około 15%. Wynika to z faktu, że siano jest mniej narażone na psucie w porównaniu do pasz soczystych, zwłaszcza jeżeli jest dobrze wysuszone i przechowywane pod wiatą lub w stodole. Otręby pszenne oraz makuch rzepakowy to typowe pasze treściwe, charakteryzujące się niską wilgotnością i dużą gęstością energetyczną. Straty w ich przypadku praktycznie ograniczają się do niewielkich ilości przy magazynowaniu czy transporcie, więc rezerwa rzędu 5% zupełnie wystarcza – z mojego doświadczenia rzadko zdarza się, żeby tych surowców brakowało, jeśli dobrze się je planuje. Typowym błędem jest traktowanie kiszonek na równi z sianem czy paszami treściwymi pod względem strat. Tymczasem pasze soczyste – takie jak wspomniana kiszonka z kukurydzy – są dużo bardziej podatne na straty: mogą się psuć, pleśnieć, część zostaje niewykorzystana przez zwierzęta albo jest wywiewana. Stąd właśnie ta 25-procentowa rezerwa, która może wydawać się wysoka, ale naprawdę dobrze odzwierciedla rzeczywiste potrzeby gospodarstwa. Moim zdaniem czasem praktyka pokazuje, że nawet te standardy są zaniżone, gdy warunki przechowywania są słabe. Warto więc zawsze analizować, do jakiej grupy należy dana pasza i jakie są jej naturalne straty – to podstawa racjonalnego planowania żywienia zwierząt.