Stosunek kwasu mlekowego do octowego na poziomie około 3:1 to taki trochę złoty standard w kiszonce z kukurydzy, zwłaszcza jeśli nie używa się żadnych dodatków czy inokulantów. Tak się dzieje, bo mikroflora naturalna kukurydzy – głównie bakterie kwasu mlekowego – preferuje fermentację homofermentatywną, czyli właśnie produkcję kwasu mlekowego. Taki stosunek zapewnia dobre zakwaszenie, co skutecznie chroni kiszonkę przed rozwojem niepożądanych mikroorganizmów, np. pleśni czy bakterii gnilnych. W praktyce, jeśli stosunek ten jest niższy, tzn. mamy za dużo kwasu octowego, kiszonka bywa kwaśna, pachnie octem i zwierzęta mniej chętnie ją pobierają. Z drugiej strony, zbyt wysoki udział kwasu mlekowego może oznaczać fermentację zbyt szybką, co paradoksalnie w niektórych warunkach sprzyja niestabilności tlenowej po otwarciu pryzmy. Moim zdaniem, z punktu widzenia żywienia bydła, warto celować właśnie w ten stosunek, bo to kompromis między stabilnością a smakowitością. Fachowe źródła – typu podręczniki technologii pasz czy zalecenia Instytutu Zootechniki – również podają wartości 3:1 jako optymalne. Warto pamiętać, że odpowiednie ubicie, szczelne przykrycie i szybkie zakwaszanie to podstawy, żeby ten stosunek kwasów sobie zapewnić. Takie kiszonki są potem dużo bardziej stabilne i po prostu lepiej się przechowują.
W fermentacji kiszonek z kukurydzy bez użycia inokulantów często pojawiają się nieporozumienia dotyczące optymalnych proporcji kwasów. Jeśli chodzi o stosunek kwasu mlekowego do octowego, zbyt niski, na przykład 2:1 czy nawet 1:1, świadczy o tym, że proces fermentacji przebiegał z udziałem większej ilości bakterii heterofermentatywnych, które produkują więcej kwasu octowego. Taki wynik oznacza kiszonkę o wyraźnym, ostrym, czasem nawet nieprzyjemnym zapachu, mniejszej smakowitości i niższej wartości energetycznej. Zdarza się, że ktoś myli te proporcje, bo kwas octowy daje odporność na rozwój drobnoustrojów tlenowych, ale jego nadmiar psuje smak i obniża pobranie paszy przez bydło. Natomiast stosunek 1:3, gdzie kwasu octowego byłoby znacznie więcej niż mlekowego, właściwie nie powinien mieć miejsca w dobrej kiszonce z kukurydzy – taki wynik to typowy objaw fermentacji gnilnej lub działania niepożądanych drobnoustrojów. Częstą pułapką jest też sądzenie, że im więcej kwasu octowego, tym lepsza ochrona kiszonki, ale to nieprawda – ważne jest zachowanie równowagi. Praktyka pokazuje, że najlepsza stabilność, akceptacja smakowa i wartości odżywcze są przy stosunku zbliżonym do 3:1 na korzyść kwasu mlekowego. Warto więc opierać się na sprawdzonych źródłach i doświadczeniu gospodarstw, które od lat produkują dobre kiszonki, zamiast na obiegowych opiniach czy nieprecyzyjnych źródłach internetowych. Właściwe przygotowanie i dbałość o higienę na każdym etapie zakiszania to klucz do uzyskania optymalnego stosunku kwasów, a przez to wysokiej jakości kiszonki.