Prawidłowe wybranie terminu unasienienia krowy po zauważeniu porannych objawów rui to naprawdę podstawa skutecznej inseminacji. W praktyce przyjmuje się, że dojrzałość komórki jajowej i najlepsza żywotność plemników występuje mniej więcej 12-18 godzin po rozpoczęciu rui. Czyli, jeżeli ktoś widzi pierwsze objawy rui rano, to właśnie inseminacja wykonana w tym samym dniu po południu daje największą szansę na zapłodnienie. Tak się przyjęło w branży, bo nawet podręczniki do hodowli bydła polecają tzw. zasadę AM-PM (rano – po południu, po południu – rano). Daje to czas na pełny rozwój fazy owulacyjnej, dzięki czemu plemniki mają czas na dotarcie do komórki jajowej w odpowiednim momencie. Z mojego doświadczenia wynika, że zbyt wczesne lub zbyt późne unasienienie skutkuje spadkiem skuteczności zapłodnienia, a to niepotrzebnie wydłuża okres międzywycieleniowy i generuje dodatkowe koszty dla gospodarstwa. No i jeszcze taki praktyczny aspekt: w dużych stadach, gdzie obserwacja rui jest trudniejsza, warto być systematycznym i notować dokładny czas wystąpienia objawów, żeby potem nie było niedomówień. To podejście zdecydowanie minimalizuje ryzyko błędu i poprawia wyniki rozrodu, co zawsze jest mile widziane zarówno przez hodowców, jak i zootechników.
Bardzo często spotyka się sytuacje, gdzie intuicyjnie zakłada się, że unasienienie powinno być wykonane od razu po zaobserwowaniu objawów rui, bo przecież 'krowa już jest gotowa'. Jednak z technicznego punktu widzenia to jest mylące. Po pierwsze, świeżo rozpoczęta ruja to jeszcze nie jest moment owulacji – proces dojrzewania komórki jajowej dopiero się zaczyna. Jeżeli zabieg wykonamy bezpośrednio po zauważeniu rui, plemniki mogą nie przetrwać do owulacji lub po prostu nie zdążą dotrzeć na czas. Podobnie, opóźnianie inseminacji do następnego dnia rano lub nawet do następnego popołudnia, zwiększa ryzyko, że komórka jajowa już obumrze albo środowisko w drogach rodnych nie będzie już sprzyjało zapłodnieniu. Z branżowych obserwacji i badań wynika, że plemniki bydlęce potrzebują kilku godzin na kapacytację, ale też nie mogą zbyt długo czekać na komórkę jajową. Wydłużenie tego okresu, przykładowo do doby po pojawieniu się rui, skutkuje mocnym obniżeniem skuteczności zapłodnienia. Często wynika to z błędnego przekonania, że im później, tym lepiej – a w rzeczywistości to właśnie precyzyjne dopasowanie czasu inseminacji do biologicznego rytmu krowy jest kluczowe. Warto więc zapamiętać zasadę AM-PM, bo ona wynika z fizjologii cyklu rozrodczego i potwierdzona jest zarówno przez literaturę, jak i praktykę w dużych stadach. Nie chodzi tylko o teorię – błędne decyzje w tej kwestii to realne straty dla hodowli, dlatego warto dokładnie rozumieć, jak ten mechanizm działa.