Kwalifikacja: TWO.08 - Planowanie i prowadzenie żeglugi po śródlądowych drogach wodnych i morskich wodach wewnętrznych
Zawód: Technik żeglugi śródlądowej
Po ogłoszeniu alarmu "człowiek za burtą" w pierwszej kolejności należy
Odpowiedzi
Informacja zwrotna
W sytuacji, gdy ktoś wypada za burtę, czas odgrywa kluczową rolę. Najważniejsze jest natychmiastowe działanie, które może uratować życie. Rzucenie koła ratunkowego lub innego sprzętu pływającego w kierunku poszkodowanego to coś, co robi się dosłownie odruchowo, zanim podejmie się kolejne kroki. Tak uczą na wszystkich szkoleniach żeglarskich i morskich – najpierw zabezpiecz osobę w wodzie, potem informuj resztę załogi i służby. Koło ratunkowe nie tylko zwiększa szanse utrzymania się na powierzchni, ale też pomaga zlokalizować człowieka w wodzie, zwłaszcza przy słabej widoczności. W praktyce, nawet jeśli ktoś jest dobrym pływakiem, w stresie albo w zimnej wodzie bardzo szybko może stracić siły. Każda sekunda się liczy – moim zdaniem rzucenie koła nie wymaga żadnych uprawnień czy specjalnych umiejętności, po prostu działa się instynktownie. Zresztą w instrukcjach bezpieczeństwa na statkach wyraźnie piszą, by najpierw zapewnić środki ratunkowe, zanim zadzwoni się po pomoc. Dodatkowo, koło ratunkowe często ma linę, co pozwala ewentualnie spróbować wyciągnąć człowieka na pokład bez konieczności opuszczania łodzi ratunkowej. Osób, które najpierw łapią za radio, a potem rzucają koło, można spotkać częściej niż się wydaje – niestety to nie jest zgodne z dobrymi praktykami. Na morzu naprawdę liczy się szybka reakcja, bo warunki potrafią się zmienić w kilka chwil. Warto o tym pamiętać nie tylko podczas egzaminu, ale i za każdym razem, gdy wychodzi się na wodę.
Wiele osób, zwłaszcza niedoświadczonych, w sytuacji kryzysowej skupia się na komunikacji lub próbuje działać zgodnie z wyuczonym schematem meldunków – co w praktyce nie zawsze jest najważniejsze. Powiadamianie służb ratowniczych, choć oczywiście bardzo istotne, nie powinno być pierwszym krokiem. Najpierw trzeba po prostu pomóc osobie w wodzie, bo czas reakcji może zadecydować o jej przeżyciu. Zanim odpowiednie służby w ogóle ruszą na ratunek, miną cenne minuty, a człowiek za burtą może już mieć poważne trudności z utrzymaniem się na powierzchni – szczególnie przy niskiej temperaturze wody lub silnych prądach. Zgłaszanie do kapitanatu portu jest ważne w kontekście formalnym i koordynacyjnym, ale ma sens dopiero, gdy sytuacja została wstępnie zabezpieczona na miejscu. Samo opuszczenie łodzi ratunkowej bez przygotowania, bez wcześniejszego zabezpieczenia poszkodowanego, jest nie tylko sprzeczne z zasadami bezpieczeństwa, ale wręcz naraża kolejne osoby na niebezpieczeństwo – powszechnie wiadomo, że bez asekuracji można wpaść w panikę albo zostać porwanym przez fale. W dobrych praktykach ratowniczych zawsze podkreśla się zasadę: najpierw zapewnij środki pływające, potem organizuj dalszą pomoc i zgłaszaj incydent. Z mojego doświadczenia wynika, że wielu początkujących myli kolejność działań pod wpływem stresu – to błąd, który może kosztować czyjeś zdrowie lub życie. Umiejętność szybkiej, odpowiednio priorytetowej reakcji świadczy o profesjonalizmie na wodzie, a nie samo opanowanie procedur komunikacyjnych. W praktyce, każda sekunda zwłoki w udzieleniu realnej pomocy (np. poprzez rzucenie koła ratunkowego) dramatycznie zmniejsza szanse powodzenia akcji ratunkowej. Dlatego właśnie podstawowe zasady ratownictwa uczą, by najpierw podać sprzęt pomagający utrzymać się na powierzchni, a dopiero potem przechodzić do dalszego powiadamiania i organizowania pomocy.