Kwalifikacja: TWO.08 - Planowanie i prowadzenie żeglugi po śródlądowych drogach wodnych i morskich wodach wewnętrznych
Zawód: Technik żeglugi śródlądowej
W żegludze przybrzeżnej określa się pozycję statku na podstawie
Odpowiedzi
Informacja zwrotna
Dokładnie tak – w żegludze przybrzeżnej najpewniejszy sposób wyznaczania pozycji statku to wykorzystanie dwóch jednoczesnych namiarów na charakterystyczne obiekty widoczne z pokładu. To tzw. metoda przecięcia namiarów. W praktyce wygląda to tak: wybierasz dwa obiekty na brzegu (np. latarnia morska i komin fabryczny), mierzysz kąty w stosunku do osi statku lub kierunku północy, a następnie nanosisz te linie na mapę. Tam, gdzie te dwie linie się przetną – masz swoją pozycję. To rozwiązanie jest zgodne z normami nawigacji klasycznej i powszechnie stosowane w praktyce portowej czy na redzie. Szczególnie na Bałtyku czy w Zatoce Gdańskiej, gdzie widoczność obiektów jest dobra, daje to naprawdę dużą dokładność. Moim zdaniem, choć GPS teraz jest na każdym kroku, to właśnie umiejętność wyznaczenia pozycji przez namiary pokazuje prawdziwe rzemiosło nawigatora. Co ciekawe, w sytuacji awarii elektroniki nadal można polegać na tej metodzie. Ważne tylko, żeby wybierać obiekty dobrze zaznaczone na mapie i nieprzesuwalne – więc żaden statek czy boja! Ucząc się tego, warto ćwiczyć z mapami nie tylko w teorii, ale i na wodzie, choćby z kompasyem ręcznym. Takie podstawy są nie do przecenienia w sytuacjach awaryjnych czy przy ograniczonej widoczności.
Wielu początkujących nawigatorów przyjmuje, że wystarczy kontrolować przebytą drogę, kurs oraz brać poprawki na wiatr i prąd, by znać swoją pozycję. To jest myślenie z obszaru nawigacji martwej reckoning – czyli pozycji zliczonej. Owszem, te dane są bardzo istotne, ale zawsze niosą ze sobą sumujące się błędy: drobne przekłamania w kursie, niedokładności w ocenie siły prądu czy wiatru mogą po godzinie czy dwóch sprawić, że statek jest kilkaset metrów od przewidywanej pozycji. Z mojego doświadczenia to bardzo złudne poczucie kontroli, szczególnie na akwenach z licznymi prądami czy przy zmiennej pogodzie. Podobnie liczenie tylko przebytej drogi nad dnem nie daje gwarancji, bo nie uwzględnia bocznego dryfu. Przebieg izobat natomiast mówi raczej o głębokości i może jedynie sugerować, w jakim obszarze się znajdujemy – ale to żadna precyzja, jeśli chodzi o dokładne położenie statku względem brzegu. Pozycja wyznaczona na podstawie dwóch namiarów jednoczesnych jest znacznie dokładniejsza, bo opiera się o dane z rzeczywistego otoczenia, nie domysły i rachunki. Typowym błędem jest też traktowanie pozycji zliczonej jako wystarczającej przy zbliżaniu się do portu – a praktyka morska i dobre standardy, np. instrukcje IMO czy wytyczne STCW, kładą nacisk na obserwację i wykorzystywanie fizycznych obiektów do ustalenia pozycji. Brak tej umiejętności może skutkować poważnymi problemami nawigacyjnymi, szczególnie przy ograniczonej widoczności czy w rejonach o gęstej żegludze. Dlatego zawsze warto wracać do podstaw i korzystać z metod niezależnych od elektroniki – a przecięcie namiarów jest po prostu najlepszą praktyką w żegludze przybrzeżnej.